ZARAZA –MOROWE POWIETRZE

Autor Jacek Perzyński

Wśród wielu epidemii, które w przeszłości nawiedziły polskie ziemie niezwykle bolesna była ta z lat 1708 – 1712. Odbiła się ona szerokim echem w środkowej Polsce, o czym dowiadujemy się chociażby z ksiąg parafialnych prowadzonych przez proboszczów. Tylko w wyjątkowych sytuacjach wpisywali oni w księgach dotyczących urodzeń, małżeństw i zgonów inne informacje. Jeżeli nawet zachowały się księgi z tego okresu, to często brakuje wpisów właśnie z lat wyżej wymienionych. Powodem było to, że często mieszkańcy łącznie z proboszczem opuszczali na jakiś czas miejsce swojego zamieszkania i kryli się w lasach itp. Szczęśliwe przetrwało kilka takich ksiąg z terenu dzisiejszej diecezji łowickiej m.in. w parafii pw. św. Jakuba Apostoła w Głownie i parafii kościoła pw. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty Dziewicy i Męczennicy w Dmosinie Zaraza wybuchła na Litwie w roku 1708, co spowodowane było również trwającą wojną północną (międzynarodowym konfliktem europejskim rozgrywającym się również na polskim terytorium) i bardzo szybko dotarła do najdalszych zakątków ówczesnej Rzeczypospolitej. Najprawdopodobniej to właśnie przemierzające terytorium kraju armie różnych państw przyniosły ze sobą zarazę. W sierpniu 1708 roku proboszcz parafii św. Jakuba w Głownie Tomasz Kościelski napisał:

… do tego gniew Swoy Triest powietrze, Pan Bog zesłał które tu iuż wkoło nas iest, gęsto tylko tu Pan Bog zachowuie, a przecie grassuią pomienionych dywizyi woyska, y większą czynią oppressyą a niżeli pomienione postronne.

W następnym roku oprócz zarazy oraz zniszczeń dokonanych przez wojsko doszło do kolejnego kataklizmu, powodzi.

Była przedtym powodz tak wielka na niedziel dwie plus, minus ze takiety powodzi nikto lubo najstarszy niepamięta y ia sam będąc tu dativus [urodzony], a mam lat 50 tą drogą od Łowicza przed szpitalem szła, woda w miasto brukiem ÿ przez poblissze domostwa, przez szpital y niosła tedy wiele drzewa dylow…

W sierpniu tego samego roku nastąpił nawrót zarazy, tym razem chyba jeszcze bardziej straszniejszy niż poprzednio. Ksiądz odnotował nawet dni, w których „grasowała” w Łowiczu.

Jeżeli indzie nie uczyniłem wzmianki o powietrzu, które przed lat kilka po rocznych postronnych, miejscach cieszko grasowało osobliwie w miastach, wielkich Krakowie przez 5 lat tu przeszłego roku, W Warszawie bardzo wielu ludzi umarło W Łowiczu, niewielo ale y tego roku ut Supra et inru [jak wyżej, i nizej] inż w Łowiczu pokazało się his diebus in Augusto 12 15 22 23 [w tych dniach 12 15 22 23 sierpnia].

Dodał też, że przez kilka lat owo morowe powietrze krążyło wokół Głowna, ale szczęśliwie je omijało. Pojawiało się za to w Psarach, w Waliszewie, w Łowiczu i okolicznych wioskach. Dotarło też do Soboty, Lipiec, Domaniewic. Ksiądz Kościelski był przezorny, gdyż zanotował, że:

… ia także serio et continuo napomniałem, łaiałem, kościoł zamykał et id genus Pan Bóg uchował.

Posługi kapłańskiej udzielał jak napisał in ipsa fuga, czyli w ucieczce przed niebezpieczeństwem wszędzie tam gdzie się dało, czyli polach, lasach, łąkach. Osoby chowane były często gdzie się dało np. pod krzyżem na rozdrożu z powodu niebezpieczeństwa zarazy.

… w zapust w moim gosciencu przyszedł podroznie, brat do siostry do Goscinny y trzeciego dnia umarł. Zaraz kazałem zgoscinca wszystkich ludzi wygnać, i pustką stoi, tandem nic niesłychac.

W dniu 5 lutego 1710 roku po raz kolejny zaraza zbliżyła się do Głowna.

Pokazało się tu, w gosciencu moim Plebanskim, periculum [niebezpieczeństwo] powietrza, Człowiek podrożny umarł ÿ pogrzebionÿ na piasku, pod Bożą Męką y my w niebezpieczeństwie wszyscy, U tegoż gościnnego karczmarza Pietra Żabinskiego, umarło ludzi czworo y pogrzebioni sa tam kędy, mieszkał wygnany pod borem na piasku. Także w Palencu podczas tey okazyi umarło kilkoro, y pogrzebioni w polu osobliwie Jerzy Trębacz, y Zona iego.

Co niezwykłe proboszcz z bólem stwierdza, że nie wszyscy ludzie sobie zdają sprawę z zagrożenia jakim jest, zaraza. Jakbyśmy dzisiaj powiedzieli nie przestrzegają podstawowych zasad bezpieczeństwa. Sam również zdaje sobie sprawę z czyhającego zagrożenia innymi słowy, że on sam przebywając wśród ludzi nie odmawiając im pomocy może również ulec zarazie. Najprawdopodobniej rzeczywiście tak się stało, gdyż wkrótce spisał swój testament i zmarł w marcu następnego roku.

Mówiąc na ostatku czyli umrę czyli mię Bóg wszechmogący zachowa tedy to iuż kościołowi leguię tę moię, krwawą wysługę y pracą ażeby succesorowie JW. Panowie Maliszewscy albo inni oddali.

Do dmosińskiej parafii dotarła również epidemia, określana wówczas bardzo często, jako morowe powietrze.

Proboszcz dmosiński pod datą 20 maja 1710 roku napisał:

I tak anno zaczęło się powietrze naprzód, w Wiesiołowie, gdzie 19 ludzi mało co zostało. Potem w Dmosinie gdzie ludzi umarło 100, i więcej potem w Osinach …14,

W Nagawkach 25, w Zajrzewie w Zacywilkach 80, Lubowidzy, Kraszewie.

„Czarna śmierć” szalała w całej okolicy. Ksiądz Kościelski z Głowna napisał:

i w Głownie i w Sobocie i w Brzezinach i w Strykowie i w Bratoszewicach i w Domaniewicach oraz w Wiesiołkowie, Goździe, Dmosinie, Osinach szaleje zaraza.

W ostatnich dniach maja 1710 roku przyniósł zarazę z Wiesiołowa do Głowna niejaki Marcin Strzeszkowski.

Czy również ówczesny proboszcz dmosiński wykonywał swoją posługę podobnie jak ksiądz Tomasz Kościelski z Głowna – in ipsa fuga – czyli w ucieczce przed niebezpieczeństwem? Chrzcił, grzebał, a być może udzielał również ślubów wszędzie gdzie tylko było można: na polach, w lasach, na łąkach

Dodał Jacek Perzyński

Bibliografia:

1. Ks. S. Banach, Historia Parafii św. Jakuba Apostoła w Głownie pontyfikatami proboszczów pisana, Łódź – Głowno 2007, s. 55-59.

2. Archiwum Parafii św. Jakuba w Głownie, Libri baptisatorum 1695 – 1728, copulatorum 1695 – 1740, mortuorum 1695 – 1744.

3. Archiwum Parafii św. Andrzeja i św. Małgorzaty w Dmosinie, Libri baptisatorum 1583 – 1916.